poniedziałek, 14 lipca 2014

Niedziela, 13 lipca 2014

Niedziela, 13 lipca 2014

            Po przedpołudniowej Mszy św. z mieszkańcami Mariapoli Fiore i okolic, nadchodzi czas ostatnich pożegnań. Na pewno spotkamy się gdzieś wcześniej, ale już teraz mówimy sobie (i innym!): DO ZOBACZENIA ZA ROK!!!  

Sobota, 12 lipca 2014

Sobota, 12 lipca 2014

Ostatni dzień naszego kampusu upływa pod hasłem miłosierdzia. Wybrane myśli:
  • Potrzeba tej wyobraźni miłosierdzia wszędzie tam, gdzie ludzie w potrzebie wołają do Ojca miłosierdzia: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Oby dzięki bratniej miłości tego chleba nikomu nie brakowało! „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7) (św. Jan Paweł II)
  • Alberto był wyspecjalizowany w zaskakiwaniu tych, którzy byli daleko od Boga, i tych najbardziej opuszczonych. (Antonio, jeden z wielu przyjaciół Alberta)
W 2002 r. na krakowskich Błoniach Jan Paweł II zachęcał nas, byśmy przekuli doświadczenie miłosierdzia Bożego na czyn. Nawiązując do słów z Dives in misericordia: «Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich», zwracał się do Rodaków: "Obyśmy na tej drodze odkrywali coraz pełniej tajemnicę miłosierdzia Bożego i żyli nią na co dzień! W obliczu współczesnych form ubóstwa, których jak wiem nie brakuje w naszym kraju, potrzebna jest dziś - jak to określiłem w liście Novo millennio ineunte - «wyobraźnia miłosierdzia» w duchu solidarności z bliźnimi, dzięki której pomoc będzie «świadectwem braterskiej wspólnoty dóbr». Niech tej «wyobraźni» nie zabraknie mieszkańcom Krakowa i całej naszej Ojczyzny. Niech wyznacza duszpasterski program Kościoła w Polsce. Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi. Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny, wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba «wyobraźni miłosierdzia», aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem. Potrzeba tej wyobraźni miłosierdzia wszędzie tam, gdzie ludzie w potrzebie wołają do Ojca miłosierdzia: «Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Oby dzięki bratniej miłości tego chleba nikomu nie brakowało! «Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią» (Mt 5, 7)" (Kraków, 18.08.2002).

Alberto był wyspecjalizowany w zaskakiwaniu tych, którzy byli daleko od Boga, i tych najbardziej opuszczonych. Pewnego dnia o północy znaleźliśmy pijanego chłopaka leżącego na górskiej ścieżce. Pomogliśmy mu. Miał siedemnaście lat, był przemoczony, śmierdział i wymiotował. Alberto przez godzinę podtrzymywał mu głowę, póki nie udało na się postawić go na nogi. Ten chłopak potem stał się jego przyjacielem, w dniu pogrzebu Alberta zachowywał się, jakby stracił najcenniejszą osobę na świcie.

Poranne spotkanie trochę się przedłuża: nie spieszymy się już do naszych prac według rytmu tygodniowego, a to ostatnia okazja, żeby podzielić się wrażeniami i duchowymi przeżyciami z kończącego się już kampusu. Tyle radości i wdzięczności!
            Przedpołudniem powtarzamy jeszcze wyuczone w tych dniach tańce – chcemy je zaprezentować dziś wszystkim mieszkańcom miasteczka. Po obiedzie przygotowania do świątecznego, pożegnalnego wieczoru ruszają pełną parą... ale do godz. 19.00 ich treść pozostaje tajemnicą!
            O umówionej godzinie do sali schodzą się mieszkańcy miasteczka i goście z okolicy: zaprosiliśmy wszystkich, z którymi spotkaliśmy się w ciągu minionego tygodnia, także dzieci przychodzące do naszej świetlicy i ich rodziców. Wspólne święto zaczynamy od poloneza, do którego włączają się wszyscy... To prawdziwa sztuka pomieścić się w tyle par (i poruszać się z wdziękiem) na sali wypełnionej krzesłami! Pierwotnie chcieliśmy zatańczyć na placu, ale niepewna pogoda zmieniła nasze plany. Mimo to wszystko naprawdę się udało J
            Na naszej scenie przeplatają się tańce, piosenki, quiz słoneczny, zdjęcia z minionego tygodnia z komentarzem na wiele głosów – chcemy podziękować sobie nawzajem i wszystkim dookoła za cały ten czas! Radość i entuzjazm udzielają się całej sali, od najmłodszych do najstarszych.
            Po kolacji niektórzy oglądają jeszcze brazylijski półfinał, przedłużają się gry i rozmowy... Ostatnia noc, jak to bywa, okazuje się bardzo krótka...

Piątek, 11 lipca 2014

Piątek, 11 lipca 2014

Dzisiaj prowadzi nas myśl duchowa o Krzyżu, wybrane myśli na ten dzień:
  • Nie wystarczy przekroczyć próg, trzeba iść w głąb (św. Jan Paweł II)
  • Święci bowiem to ludzie, którzy są zdolni zrozumieć krzyż. Ludzie, którzy idąc za Jezusem, Bogiem-Człowiekiem, każdego dnia przyjmowali krzyż jako najcenniejszą rzecz na ziemi, niekiedy chwytali go jak broń, stając się żołnierzami Boga, kochali go przez całe swoje życie (Chiara Lubich)
  • Ofiaruję moje życie za was wszystkich (Carlo)

Chiara Lubich: „Niech weźmie krzyż swój...” (Mt 16,24).
Dziwne i niezwykłe są te słowa. One również, jak wszystkie inne słowa Jezusa, mają w sobie coś z tego światła, którego świat nie zna. Są tak jasne, że zgaszone oczy ludzi – także ospałych chrześcijan – zostają nimi porażone i oślepione.
Nie ma chyba bardziej zagadkowej i trudniejszej do zrozumienia rzeczy, niż krzyż; nie może on przeniknąć do umysłu i ludzkiego serca. Nie mieści się tam, bo nie jest rozumiany, ponieważ często jesteśmy chrześcijanami tylko z nazwy, zaledwie ochrzczonymi, może praktykującymi, lecz nieskończenie dalekimi od tego, jakimi chciałby nas mieć Jezus.
Mówi się o krzyżu w Wielkim Poście, całujemy krzyż w Wielki Piątek, zawieszamy go w aulach. Znak krzyża przypieczętowuje niektóre nasze czynności, ale krzyż nie jest rozumiany. I być może cały błąd polega na tym, że w świecie nie rozumie się miłości.
Miłość to najpiękniejsze, ale najbardziej zniekształcone, najbardziej zeszpecone słowo. Miłość jest istotą Boga, jest życiem dzieci Bożych, jest oddechem chrześcijanina, a stała się własnością, monopolem świata; jest na ustach ludzi, którzy nie powinni mieć prawa, by o niej mówić.
Oczywiście, nie każda miłość na świecie jest taka, bo jest też na przykład uczucie matki, które – ponieważ łączy się z cierpieniem – uszlachetnia miłość; jest dobra i zdrowa miłość braterska, małżeńska, synowska – to ślad, może nawet nieświadomy, miłości Ojca, Stwórcy wszystkiego.
Ale to, co nie jest zrozumiane, to najwyższa miłość, to, że Bóg, który nas stworzył, zstąpił pośród nas − zwykły człowiek między ludźmi, żył z nami, pozostawał z nami, pozwolił przybić się do krzyża dla nas, aby nas zbawić.
To zbyt wielkie, zbyt piękne, zbyt Boskie, za mało ludzkie, zbyt krwawe, bolesne i ostre, żeby było zrozumiane.
Może potrafimy coś zrozumieć na przykładzie miłości matki, bo miłość matki to nie tylko pieszczoty i pocałunki; to przede wszystkim poświęcenie.
I tak jest z Jezusem. Miłość zaprowadziła Go na krzyż, który wielu uznało za szaleństwo.
Lecz jedynie to szaleństwo uratowało ludzkość, ukształtowało świętych.
Święci bowiem to ludzie, którzy są zdolni zrozumieć krzyż. Ludzie, którzy idąc za Jezusem, Bogiem-Człowiekiem, każdego dnia przyjmowali krzyż jako najcenniejszą rzecz na ziemi, niekiedy chwytali go jak broń, stając się żołnierzami Boga, kochali go przez całe swoje życie; poznali i doświadczyli, że krzyż jest kluczem, jedynym kluczem do skarbu, do jedynego skarbu. Powoli, powoli otwiera on dusze do wspólnoty z Bogiem. I tak za pośrednictwem człowieka Bóg ponownie ukazuje się światu i powtarza – w sposób nieskończenie mniej doskonały, lecz podobny – to, co czynił wtedy, kiedy będąc człowiekiem wśród ludzi błogosławił tych, którzy Mu złorzeczyli, przebaczał tym, którzy Go znieważali, ratował, uzdrawiał, głosił Niebiańskie słowa, karmił głodnych, tworzył nową społeczność na fundamencie miłości i objawiał moc Tego, który Go posłał. Tak więc krzyż jest tym niezbędnym narzędziem, dzięki któremu to, co Boskie, przenika to, co ludzkie, a człowiek coraz pełniej uczestniczy w życiu Boga, wznosząc się z królestwa tego świata do Królestwa Niebieskiego.
Trzeba jednak „wziąć swój krzyż” (Mt 16,24), budzić się rano w oczekiwaniu krzyża, wiedząc, że tylko za jego pośrednictwem otrzymamy dary, których świat nie zna: pokój, radość, znajomość spraw Bożych, które są obce większości ludzi.
Krzyż... rzecz tak zwyczajna: tak wierny, że w żadnym dniu nie opuszcza spotkania z nami. Wystarczyłoby go przyjąć, żeby stać się świętym.
Krzyż, znak chrześcijanina, którego świat nie chce, bo myśli, że uciekając przed nim, ucieknie przed cierpieniem, a nie wie, że temu, kto go zrozumiał, otwiera duszę na Królestwo Światła i Miłości – tej Miłości, której świat tak bardzo szuka, lecz jej nie posiada.

            „Pewnego wieczoru – opowiada jeden z przyjaciół – byłem z nim sam; w pewnym momencie Carlo szepcze do mnie: „To już koniec. Musimy być gotowi oddać życie jeden za drugiego… Ofiaruję moje życie za was wszystkich, ale przede wszystkim za ludzkość, która cierpi, za chłopaków mojej dzielnicy, za wszystkich, których poznałem”.

Pośród porannej wymiany duchowych doświadczeń, Thierry opowiada nam trochę o swoim życiu, o zaangażowaniu całej rodziny w Ruchu Focolari w Kamerunie i we Francji, o swoich poszukiwaniach i osobistym wyborze tej drogi duchowej.

            Przed nami ostatnie przedpołudnie wspólnej pracy: pożegnanie z dziećmi – które również mają dziś swoje warsztaty taneczne - i wykończenie innych angażujących nas w tym tygodniu robót. Popołudniu sami doskonalimy się w tańcu pod czujnym okiem Beaty: od dostojnego poloneza, przez skoczną melodię rumuńską, po żywiołowe rytmy argentyńskie...
            O 21.00 spotykamy się w kaplicy domu księży na godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu: to bardzo oczekiwana chwila trwania sam na sam z Jezusem. W tej intymnej rozmowie pomagają nam piękne teksty Chiary Lubich oraz duchowe zapiski Alberta i Carla.
Teksty na adorację:

Chiara Lubich:
Kocham Cię
Nie dlatego, że nauczyłam się tak mówić,
I nie dlatego, że serce podsuwa mi te słowa,
I nie tylko dlatego, że wiara
Każe mi wierzyć, że jesteś miłością,
I nawet nie tylko dlatego,
Że umarłeś za mnie.

Kocham Cię,
Ponieważ wszedłeś w moje życie
Bardziej niż powietrze w moje płuca,
Bardziej niż krew w moje żyły.
Wszedłeś tam,
Gdzie nikt nie mógł wejść,
Wtedy, gdy nikt
Nie mógł mi pomóc,
Ilekroć nikt
Nie mógł mnie pocieszyć.

Każdego dnia mówiłam do Ciebie.
Każdej godziny patrzyłam na Ciebie
I w Twoim obliczu
Czytałam odpowiedź,
W Twoich słowach
Wyjaśnienie,
W Twojej miłości
Rozwiązanie.

Kocham Cię,
Ponieważ przez tyle lat
Żyłeś ze mną,
A ja żyłam z Ciebie.
Poiłam się Twoim prawem,
I nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Karmiłam się nim,
Wzmocniłam,
Odzyskałam siły,
Lecz byłam nieświadoma
Jak niemowlę u piersi swej mamy,
Której jeszcze nie umie nazwać
Tym pełnym słodyczy imieniem.

Pozwól mi być wdzięczną
– przynajmniej trochę –
W czasie, który mi pozostaje,
Za tę miłość,
Którą wylałeś na mnie
I która mnie zmusza,
By Ci powiedzieć:
Kocham Cię.

Chiara Lubich:
Najważniejsza chwila dnia, z niczym nieporównywalna – to chwila, kiedy Ty przychodzisz do naszego serca. Jest to audiencja u Wszechmocnego. Wtedy, przedstawiając Ci i przypominając tysiące naszych i ludzkości potrzeb, dziękując Ci za dary nadprzyrodzone i naturalne, wielbiąc Cię i prosząc, byś pozdrowił od nas swoją Matkę – czujemy, że tu spełnia się szczytowy moment naszego dnia i zdajemy sobie sprawę, że tak często nie umieliśmy pojąć, przed Kim stoimy i co możemy, będąc sam na sam z Bogiem w ukrytej izdebce naszej duszy.
Jezus nie został na ziemi, aby móc pozostać we wszystkich miejscach świata dzięki Eucharystii. Był Bogiem i jako Boskie ziarno wydał owoc, pomnażając siebie.
My też musimy umrzeć, aby się pomnożyć.

Alberto:
Piszę, będąc w kościele; dziś nie poszło mi zbyt dobrze
Przyszedłem więc tu do Niego, żeby zacząć od nowa.
Mam Mu wiele rzeczy do powiedzenia;
Potem przypominam sobie, że cały ten gwar sklepów, ulicy,
Nie podoba się także Jezusowi.
Więc milczę.
I odnalazłem odpoczynek, pokój.
 
Carlo:
Długo wędrowałem
I dotarłem, tutaj
Do Twojej bramy.
Teraz stoję
I nie wiem, co dalej zrobić.
Jakże chciałbym znaleźć
Otwartą bramę
I móc wejść.

Carlo:
Raj jest jak ten szczyt. Trzeba umieć go zdobyć za wszelką cenę. Nawet za cenę pozostawienia w dolinie najcenniejszych rzeczy, pewni, że jeśli taka jest Jego wola, później je odnajdziemy.

Alberto:
Kochać, kochać wszystkich, rozerwać sobie serce, żeby wydobyć prawdziwą miłość.

Alberto:
Piękne jest, gdy czasami zdaję sobie sprawę, że Jezus pośrodku przyszedł również i przede wszystkim dla najbardziej poobijanych, dla tych, za których świat nie dałby złamanego grosza, a jednak... sprowadzają obecność Jezusa pośrodku!!!

Carlo:
Nawet jeśli we mnie była samotność, oschłość, niechęć do wszystkiego, rozpacz, musiałem uśmiechać się do innych i kochać ich, choć wydawało mi się to komedią, fałszem. Była to Boska Komedia i tylko w ten sposób w głębi byłem szczęśliwy.

Carlo:
To zawsze piękna gra żyć dobrze chwilą obecną, gdyż jest to jedyna rzeczywistość, którą można żyć w szpitalu, i w każdym innym miejscu, ponad pięknym doświadczeniem wczorajszego dnia, którym bym się zachłysnął, ponad pustką dzisiejszego poranka, w której bym się zatracił i ponad strachem jutra, który by mnie pochłonął.

Carlo:
Nie przejmuj się, czy czujesz lub nie czujesz Boga, idź mimo wszystko. Jest to skok w ciemność, ale tylko w ten sposób odnajdziesz światło; nie czekaj, nie trać czasu. Kto wie, ilu braci czeka na spotkanie z Bogiem poprzez Ciebie.

Carlo:
Przyjdzie dzień
w którym potężniejszy „koncert”, „melodia”, „muzyka”
wybuchnie jak bomba na tej ziemi:
żadne ucho jej nie wychwyci
lecz wszyscy ją usłyszymy, gdyż będzie w nas
i także poza
a wtedy cały wszechświat razem z nami
wyśpiewa nie koniec, lecz prawdziwe Życie
którym już żyjemy.

Chiara Lubich:
Weszłam pewnego dnia do kościoła
I z sercem pełnym ufności zapytałam Go:
„Dlaczego zechciałeś pozostać na ziemi,
W każdym miejscu na ziemi,
W najdroższej Eucharystii,
A nie znalazłeś sposobu – Ty, który jesteś Bogiem –
Aby pozostawić tu również Maryję,
Matkę nas wszystkich, którzy jesteśmy w drodze?”
Z ciszy zdawała się płynąć odpowiedź:
„Nie pozostawiłem Jej, ponieważ chcę zobaczyć Ją w tobie.
Wprawdzie nie jesteście bez skazy,
Lecz moja miłość was oczyści
I ty, wy
Otworzycie ramiona i matczyne serca dla ludzkości,
Która tak samo jak niegdyś, pragnie swego Boga
I Jego Matki.
Do was teraz należy
Uśmierzać cierpienia, opatrywać rany,
Osuszać łzy.
Śpiewaj litanię
I staraj się odzwierciedlić w jej wezwaniach”.

Anonim
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”

Czwartek,10 lipca 2014

Czwartek,10 lipca 2014

Tematem, który towarzyszy nam przez cały dzień, jest świętość i chwila obecna.
Oto wybrane myśli:

·         Wczoraj do Ciebie nie należy. Jutro niepewne… Tylko dziś jest Twoje (Jan Paweł II).
·         Wielką mądrością jest przeżywać dany nam czas, spełniając doskonale wolę Bożą w chwili obecnej (Chiara Lubich).
·         „Teraz” to jedyna prawdziwa łączność z wiecznością (Luca o życiu Alberta).

 Jak zostać świętym – Chiara Lubich

Zdarza się często, że duszę pociąga myśl o świętości. I może to praca łaska Bożej wzbudza w niej takie pragnienie. Uznanie dla bezcennej wartości świętego, wpływ jego osobowości na epokę, w której żyje, głęboka i trwała przemiana, którą przynosi światu – często jest tym, co zaczyna podsycać płomień owej tęsknoty. Lecz niekiedy dusza, której to pragnienie nie daje spokoju, staje wobec świętym jak przed przełęczą nie do przejścia lub murem, którego nie można przebić.
„Co robić by zostać świętym” – pytamy.
„Jaka jest miara świętości, jak się do niej dochodzi, jakim sposobem, jakimi ćwiczeniami?”
„Gdybym wiedziała, że wystarczy pokuta, biczowałabym się od rana do wieczora. Gdybym wiedziała, że potrzeba modlitwy, modliłabym się dniami i nocami. Gdyby wystarczyło nauczać, chciałabym przemierzać bez wytchnienia miasta i kraje, aby głosić wszystkim słowo Boże… ale nie wiem, nie znam drogi.”
Każdy święty ma swoje oblicze i różnią się między sobą, tak jak najrozmaitsze kwiaty w jednym ogrodzie…
Może jednak istnieje droga dobra dla wszystkich. Może nie trzeba szukać własnej drogi, snuć planów, układać programów, lecz zatopić się w chwili, która nadeszła i w tej chwili wypełniać wole Tego, który nazwała siebie „Drogą”. Chwili, która przeminęła, już nie ma, ta, która ma nadejść, możne nigdy nie będzie nasza. Lecz z pewnością możemy kochać Boga w chwili obecnej, która jest nam dana.

Praca we dwoje - Chiara Lubich


Wielką mądrością jest przeżywać dany nam czas, spełniając doskonale wolę Bożą w chwili obecnej.
Czasem jednak ogarniają nas tak dręczące myśli o przeszłości lub przyszłości, czy też teraźniejszości, lecz dotyczące miejsc, okoliczności lub osób, który nie możemy bezpośrednio się poświęcić, że kierowanie sterem łodzi naszego życia wymaga ogromnego wysiłku, aby utrzymać kurs na to, czego Bóg chcę od nas w tej chwili obecnej.
Aby wtedy żyć doskonale, potrzeba woli, stanowczości, lecz takiego zawierzenia Bogu, które może dojść do heroizmu.
„Ja nie mogę nic zrobić w tym przypadku, dla tej drugiej osoby, chorej czy w niebezpieczeństwie, w tej pogmatwanej sytuacji… Zatem zrobię to, czego Bóg chce ode mnie w tej chwili: będę dobrze się uczyć, dokładnie zamiatać, dobrze się modlić, dobrze się opiekować moimi dziećmi…
A Bóg pomyśli o rozplątaniu tego kłębka, pocieszeniu cierpiącego, o rozwiązanie nieprzewidzianej sytuacji”.
Jest to praca we dwoje w doskonałej komunii, która wymaga od nas wielkiej wiary w miłość Boga do swych dzieci. To wzajemne zawierzenie sprawia cuda.
Zobaczymy, że tam, gdzie nie mogliśmy przybyć, nadszedł Ten Drugi, który dopomógł nieskończenie lepiej niż my. Heroiczny akt zawierzenia będzie nagrodzony, nasze życie, ograniczone do jednej tylko dziedziny, uzyska nowy wymiar; poczujemy się złączeni z nieskończonością, której gorąco pragniemy, a wiara, nabierając nowego zapału, wzmocni w nas miłosierdzie i miłość. Zapomnijmy już, co znaczy samotność. Prawda, że jesteśmy dziećmi Boga Ojca, który wszystko może, stanie się bardziej oczywista, bo jej doświadczyliśmy.

Alberto według mnie – mówi Luca – rozumiał wagę chwili obecnej, dlatego nie musiał wybaczać, bo był całkowicie w „teraz”, przeszłości nie było. „Teraz” to jedyna prawdziwa łączność z wiecznością. Jeśli jesteś w chwili obecnej, nie ma nawet czego wybaczać i to u Alberto było ewidentne.
           
Chwila obecna okazuje się, jak w poprzednich dniach, bardzo bogata: przedpołudniem przychodzi coraz więcej dzieci, trwają też inne prace... Nasz świetlica włącza się w projekt „Słońce źródłem energii”: Piotrek opowiada dzieciom o właściwościach Słońca oraz jego wpływie na życie wszechświata i zabiera ich na spacer do domu księży, gdzie na dachu obserwują panele słoneczne. Tematyka słoneczna dominuje dziś również zajęcia plastyczne.
Popołudnie przynosi natomiast odmianę, jeśli chodzi o warsztaty: dołączają do nas Beata i Zenek Chrobok z Katowic, którzy wprowadzają nas w świat tańca. Zanim przejdziemy do ćwiczeń, Beata opowiada nam z pasją, czym tak naprawdę jest taniec, jakie style można w nim wyróżnić. Ilu z nas wcześniej umiałoby wyjaśnić różnicę między tańcem historycznym (dworskim), klasycznym a współczesnym? Czy wymienilibyśmy sami po 5 tańców standardowych i latynoamerykańskich? Teraz już wiemy, że do pierwszych należą: walc angielski, tango, walc wiedeński, foxtrot i quickstep, a do drugich: samba, cha-cha, rumba, pasodoble i jive J. To dopiero pierwszy dzień warsztatów tanecznych...
            Po Mszy św. w ramach kolacji odwiedzamy wszyscy dom księży, gdzie czekają na nas prawdziwe przysmaki z grilla: karkówka i kiełbasy; sałatki, pyszne ciasto… Poza niewątpliwymi walorami smakowymi, wszystko jest okazją do pogłębienia relacji między nami i mieszkańcami Mariapoli Fiore!
            Wieczorem spotykamy się jeszcze z ks. Łukaszem Kamykowskim, profesorem teologii fundamentalnej z Krakowa, który odpowiada na kilka naszych – przygotowanych wcześniej lub rodzących się spontanicznie – pytań. Wyjaśnia nam miejsce wstydu w doświadczeniu człowieka naznaczonym często rozdarciem między prawdziwym obrazem siebie w oczach innych a tym, czego byśmy w głębi pragnęli. Podkreśla, że praktykę odpustów, ewoluującą na przestrzeni wieków, należy odczytywać w świetle udziału Kościoła w dobrach świętych. Mówi też o „zalążkach Słowa” znajdujących się we wszystkich religiach. Choć pora jest późna, a za nami kolejny dzień pełen wrażeń, te chwile są dla nas bardzo cenne!

czwartek, 10 lipca 2014

Środa, 9 lipca 2014

Środa, 9 lipca 2014

Poranne spotkanie otwiera myśl Jana Pawła II o Eucharystii i odpowiadające jej doświadczenie Alberto:  „Drodzy przyjaciele, jeśli nauczycie się odkrywać Jezusa w Eucharystii, to będziecie umieli odkrywać Go także w waszych braciach i siostrach, a w szczególności w najuboższych”; „Są dni, kiedy przebiegam całe miasto, by uczestniczyć w ostatniej Mszy” (Alberto).



Drodzy przyjaciele, jeśli nauczycie się odkrywać Jezusa w Eucharystii, to będziecie umieli odkrywać Go także w waszych braciach i siostrach, a w szczególności w najuboższych. Eucharystia przyjęta z miłością i adorowana z zapałem staje się szkołą wolności i miłości do realizacji przykazania miłości. Jezus przemawia do nas wspaniałym językiem daru z siebie i miłości aż do poświęcenia swego życia. Czy trudna to mowa? Sami o tym wiecie! Nie łatwo jest zapomnieć o sobie; odwraca to od miłości zaborczej i narcystycznej, aby otworzyć człowieka na radość miłości, która jest darem. Ta eucharystyczna szkoła wolności i miłości uczy przezwyciężać powierzchowne emocje, by na trwałe uchwycić się tego, co prawdziwe i dobre; uwalnia od zasklepienia się w sobie i usposabia do otwarcia się na innych; uczy przejść od miłości uczuciowej do miłości prawdziwej. Albowiem miłość to nie tylko uczucie; to akt woli, który polega na stałym wybieraniu cudzego dobra: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Z taką wolnością i z taką gorejąc miłością Jezus uczy nas spotykać Go winnych, w pierwszym rzędzie w oszpeconym obliczu ubogiego.
Błogosławiona Teresa z Kalkuty miała zwyczaj dawać swoją „wizytówkę”, na której było napisane: „Owocem ciszy jest modlitwa, owocem modlitwy jest wiara, owocem wiary jest miłość, owocem miłości jest służba, owocem służby jest pokój”. Oto droga do spotkania z Jezusem. Wychodźcie naprzeciw wszystkim ludzkim cierpieniom z zapałem waszej wielkoduszności i z miłością, którą Bóg wlewa w wasze serca za pośrednictwem Ducha Świętego: „Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Świat pilnie i bezzwłocznie potrzebuje wielkiego profetycznego znaku braterskiej miłości! Nie wystarczy bowiem „mówić” o Jezusie; trzeba w jakiś sposób też uczynić Go „widocznym” przez wymowne świadectwo własnego życia (por. Novo millennio ineunte, 16).
Nie zapominajcie też szukać Chrystusa i rozpoznawać Jego obecności w Kościele. Jest on niejako przedłużeniem Jego zbawczego działa w czasie i przestrzeni. To w nim i przez niego Jezus nie przestaje być widoczny dzisiaj i pozwalać ludziom Go spotykać. W waszych parafiach, ruchach i wspólnotach bądźcie gościnni jedni dla drugich, aby wzrastała między wami jedność. Będzie to widzialny znak obecności Chrystusa w Kościele, mimo ciemnej  przesłony, jaką jest grzech ludzi – św. Jan Paweł II 

Moje życie powoli się zmienia – powie Alberto – jest «Ktoś», Kto coraz bardziej wkracza w każdy mój dzień. To Jezus. Są dni, kiedy przebiegam całe miasto, by uczestniczyć w ostatniej Mszy. Tam mogę spotkać się z Nim w Eucharystii. Aby zdążyć, wychodzę wcześniej z uniwersytetu i przesiadam się. Na pewnym odcinku myślę sobie: „Alberto, miesiąc temu takich rzeczy nie robiłbyś dla nikogo, nawet dla swojej dziewczyny.”

 
Potem dzielimy się także wrażeniami i doświadczeniami z wczoraj, pewni, że taki dar może być wielką pomocą w naszej wspólnej drodze. I znów czekają na nas dzieci, piwnica do wysprzątania, piasek czy drzewo do przerzucenia...
Po południu mamy okazję jeszcze raz posłuchać prof. Wieleckiego. Pokazuje nam obraz dzisiejszej cywilizacji, która zmieniła się w ostatnich latach. Współczesny człowiek posługuje się przede wszystkim obrazami, zapamiętuje je i za ich pomocą odkrywa świat. Ma natomiast większe trudności z przejściem do poziomu myślenia abstrakcyjnego. Mówimy dziś o kryzysie cywilizacyjnym w znaczeniu wielkiego przełomu kulturowego, który dotyka każdego z nas. Jesteśmy bardziej wolni od konwenansów, ale czy potrafimy tej wolności dobrze używać?

Po Mszy św. Jesteśmy zaproszeni na kolację do różnych domów z miasteczka (do Focolare męskiego, do rodzin, do wolontariuszy oraz do Focolare żeńskiego). Każdy z nas doświadcza ciepłego przyjęcia. Czujemy, że Jezus jest pośród nas. Dowiadujemy się o życiu osób, który znamy często tylko z widzenia, a przecież są częścią tej samej rodziny Ruchu. Wypełnieni radością (i pyszną kolacją) idziemy do księży na wspólne oglądanie meczu.