Dzień szósty
„Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (Łk 1,46).
Kolejny dzień przywitał nas deszczową aurą, jednakże następujące myśli rozświetliły nasze serca.
Maryja jest dla nas przykładem, wzorem. Ona stanowiła nasz wzór, to kim powinniśmy być, a równocześnie w każdym z nas widzieliśmy „potencjalną” Maryję. Tak więc każdy z nas ma szansę, aby stać się drugą Maryją, podobną do Niej tak, jak córka mająca wyłącznie rysy swojej matki.
Przekonanie to potwierdziło pewne szczególne zdarzenie: Pewnego dnia – myślę, że z natchnienia Ducha Świętego – weszłam do kościoła i z sercem pełnym ufności zapytałam Jezusa, dlaczego On, który pozostał na ziemi, w każdym miejscu na ziemi, w Najświętszej Eucharystii, nie znalazł sposobu, by pozostawić także Matkę nas wszystkich, którzy jesteśmy w drodze. I z ciszy tabernakulum, wydawało mi się, jakby mi odpowiadał: „Nie pozostawiłem Jej, ponieważ chcę zobaczyć Ją w tobie, w was. Wprawdzie nie jesteście bez skazy, lecz moja miłość was oczyści i to wy otworzycie ramiona i matczyne serca dla ludzkości, która, tak samo jak niegdyś, pragnie swego Boga i Jego Matki. Do was teraz należy uśmierzać cierpienia, opatrywać rany, osuszać łzy. Śpiewajcie litanię i starajcie się odzwierciedlać w jej wezwaniach”
Chiara Lubich
Po rozważaniach przyszedł czas na świadectwa. Po raz kolejny mogliśmy wysłuchać i zobaczyć jak pięknie działa Bóg w naszym życiu. Pokrzepieni pięknymi słowami nabraliśmy sił duchowych, aby jak najlepiej wykonać powierzone nam zadania.
Podarowaliśmy swój czas dla dzieci na świetlicy, podczas prac w kuchni oraz prac fizycznych. Zabawy z dziećmi składały się głównie z przygotowywania układu tanecznego oraz słuchania przypowieści biblijnych. Inni uczestnicy Kampusu pomagali w kuchni oraz malowali płot i studnie.
Po obiedzie i krótkiej przerwie czekały na nas warsztaty fotograficzne oraz teatralne. Dzisiaj grupa fotografów mogła zobaczyć jak prawidłowo wykonywać zdjęcia osobom na scenie teatralnej. Zdobytą teorię mogliśmy przekuć w praktykę robiąc zdjęcia naszym koleżankom i kolegom z warsztatów teatralnych. Z jednej strony jest to czas zdobywania umiejętności praktycznych, ale co ważniejsze poczucia jedności i wsparcia od innych.
Wieczór rozpoczęliśmy tańcząc wspólnie "Belgijkę", po której przyszedł czas na spotkanie z ks. Wojciechem. Zadawaliśmy Mu pytania, które głównie dotyczyły przeżywania wiary, ale także zapytaliśmy się księdza o Jego osobiste doświadczenie Boga.
Wyjątkowym dla nas wydarzeniem była całonocna adoracja Najświętszego Sakramentu. Każdy z nas wziął udział w godzinnej adoracji, której czas sam sobie ustalił, tak aby przez całą noc ktoś był w kaplicy.
Kampus młodzieżowy
Spotkanie młodzieży w MPL Fiore
środa, 15 lipca 2015
czwartek, 9 lipca 2015
Czwartek 9 Lipca 2015
Dzień
Piąty
Aby wszyscy
stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie (J 17,21).
Czy
pamiętacie o nas? Dzień dzisiejszy rozpoczęliśmy następującym rozważaniem:
Jedność - to łaska. My sami nie możemy jej sobie
udzielić. Jest to łaska, o którą Jezus prosił Ojca: „Ojcze, aby byli jedno, jak
Ja i Ty...”, „Ja w nich, a Ty we Mnie, ażeby stanowili jedno” (J 17,21). A
jeśli to łaska, to nie można jej sobie zapewnić własnym wysiłkiem. Powinniśmy
jedynie przygotować się w taki sposób, aby móc ją otrzymać, kochając się
wzajemnie tak, jak Jezus nas umiłował. Wtedy przychodzi łaska, automatycznie.
Kiedy naciskasz kontakt, zapala się światło. Przychodzi łaska, jeśli się kochamy,
ale... zobaczmy, czy tak się kochamy...
I tu chcę jeszcze raz podkreślić owo „jak”. Co oznacza to „jak”? Jezus bowiem ukochał nas w ten sposób i aż do tego stopnia. Nie wystarczy więc kochać się w pewien sposób, na przykład rozumiejąc się dobrze z przyjaciółmi, czy będąc życzliwym. Potrzebne jest oderwanie materialne i duchowe z obu stron, konieczne, by zjednoczyć się z drugim. Kiedy tak czynimy, przyjmujemy najlepszą postawę do otrzymania łaski jedności. I ta łaska przychodzi.
Więc, kiedy dwie dusze spotkają się i kochają w taki sposób - wydarza się coś niezwykłego, coś nadzwyczajnego. Tak jak wtedy, gdy dwa pierwiastki reagują ze sobą i powstaje z nich trzeci, który nie jest sumą tych dwóch pierwiastków, lecz jest czymś innym, podobnie kiedy dwie osoby kochają się w taki sposób, w taki sposób, że miarą tej miłości jest śmierć; kiedy Ola i Zosia kochają się w taki sposób - co z tego wychodzi? Coś trzeciego. To nie jest już ani Ola ani Zosia, ani Zosia plus Ola, nie ma już jakiejś mieszaniny osób, nie ma grupy dwu lub więcej osób - to jest, to jest, to jest Jezus! Jezus! To jest Jezus. To niesłychane! „Gdzie są dwaj lub trzej zebrani w imię moje - mówi Jezus (to znaczy w takiej miłości, we Mnie, w tej miłości) - tam Ja jestem pośród nich”, to znaczy, w nich. Dwaj lub więcej, którzy kochają się w ten sposób, wnoszą w świat, rodzą w świecie płomień: samego Chrystusa, samego Jezusa, Jego samego. Niesłychane!
Przypominam sobie, że kiedy doświadczaliśmy po raz pierwszy, co znaczy kochać w ten sposób, czego i wam życzę, szczególnie tym ostatnim, którzy dzisiaj poznali nasz Ruch, byliśmy zaskoczeni, zachwyceni. Mówiliśmy: jedność, jedność! Jakież Boże piękno! Nie mamy słów, aby wypowiedzieć, czym ona jest, nie można jej wyjaśnić: to Jezus. Widzi się ją, odczuwa, cieszy się nią wszystkimi władzami duszy, ale nie można jej wypowiedzieć. Jest niewyrażalna jak Bóg. Spostrzega się to, zwłaszcza kiedy jej brak - to jakby zaszło słońce. A jedność, która jest obecnością Jezusa między nami, przynosi Jego ducha, ducha Chrystusowego, ze wszystkimi Jego owocami, a są nimi: pokój, pokój nigdy przedtem nie doświadczany; radość - nigdy dotąd nie znana; pragnienie kochania; duch heroizmu; światło wewnętrzne - pozwala rozumieć, pozwala rozumieć, pozwala lepiej pojmować Pismo, pozwala lepiej interpretować wydarzenia, bo to Duch prowadzi, to Duch Święty, Duch Jezusa. Gdzie jest ta jedność, tam jest Duch Jezusa ze wszystkimi swymi owocami. To jest coś cudownego! Coś niezwykłego!
„Zróbmy z tej Jedności pomiędzy nami - która da nam pełnię radości, pokoju i mocy - trampolinę, aby biec ( ...) wszędzie tam, gdzie nie ma jedności i BUDOWAĆ JĄ”.
I tu chcę jeszcze raz podkreślić owo „jak”. Co oznacza to „jak”? Jezus bowiem ukochał nas w ten sposób i aż do tego stopnia. Nie wystarczy więc kochać się w pewien sposób, na przykład rozumiejąc się dobrze z przyjaciółmi, czy będąc życzliwym. Potrzebne jest oderwanie materialne i duchowe z obu stron, konieczne, by zjednoczyć się z drugim. Kiedy tak czynimy, przyjmujemy najlepszą postawę do otrzymania łaski jedności. I ta łaska przychodzi.
Więc, kiedy dwie dusze spotkają się i kochają w taki sposób - wydarza się coś niezwykłego, coś nadzwyczajnego. Tak jak wtedy, gdy dwa pierwiastki reagują ze sobą i powstaje z nich trzeci, który nie jest sumą tych dwóch pierwiastków, lecz jest czymś innym, podobnie kiedy dwie osoby kochają się w taki sposób, w taki sposób, że miarą tej miłości jest śmierć; kiedy Ola i Zosia kochają się w taki sposób - co z tego wychodzi? Coś trzeciego. To nie jest już ani Ola ani Zosia, ani Zosia plus Ola, nie ma już jakiejś mieszaniny osób, nie ma grupy dwu lub więcej osób - to jest, to jest, to jest Jezus! Jezus! To jest Jezus. To niesłychane! „Gdzie są dwaj lub trzej zebrani w imię moje - mówi Jezus (to znaczy w takiej miłości, we Mnie, w tej miłości) - tam Ja jestem pośród nich”, to znaczy, w nich. Dwaj lub więcej, którzy kochają się w ten sposób, wnoszą w świat, rodzą w świecie płomień: samego Chrystusa, samego Jezusa, Jego samego. Niesłychane!
Przypominam sobie, że kiedy doświadczaliśmy po raz pierwszy, co znaczy kochać w ten sposób, czego i wam życzę, szczególnie tym ostatnim, którzy dzisiaj poznali nasz Ruch, byliśmy zaskoczeni, zachwyceni. Mówiliśmy: jedność, jedność! Jakież Boże piękno! Nie mamy słów, aby wypowiedzieć, czym ona jest, nie można jej wyjaśnić: to Jezus. Widzi się ją, odczuwa, cieszy się nią wszystkimi władzami duszy, ale nie można jej wypowiedzieć. Jest niewyrażalna jak Bóg. Spostrzega się to, zwłaszcza kiedy jej brak - to jakby zaszło słońce. A jedność, która jest obecnością Jezusa między nami, przynosi Jego ducha, ducha Chrystusowego, ze wszystkimi Jego owocami, a są nimi: pokój, pokój nigdy przedtem nie doświadczany; radość - nigdy dotąd nie znana; pragnienie kochania; duch heroizmu; światło wewnętrzne - pozwala rozumieć, pozwala rozumieć, pozwala lepiej pojmować Pismo, pozwala lepiej interpretować wydarzenia, bo to Duch prowadzi, to Duch Święty, Duch Jezusa. Gdzie jest ta jedność, tam jest Duch Jezusa ze wszystkimi swymi owocami. To jest coś cudownego! Coś niezwykłego!
„Zróbmy z tej Jedności pomiędzy nami - która da nam pełnię radości, pokoju i mocy - trampolinę, aby biec ( ...) wszędzie tam, gdzie nie ma jedności i BUDOWAĆ JĄ”.
I jeszcze: „Dopóki wszyscy nie są Jedno , nie są Nim, nie
wolno nam spocząć, zaznać pokoju. Ciągle walcząc (...) Każdy brak jedności
wokół nas powinien nam ciążyć na duszy jak wielki ciężar odpowiedzialności.
Jezus jest często w sercach, ale ukryty. Powinniśmy wytworzyć - w
najpełniejszej jedności - takie Światło, aby wszyscy, oczarowani Nim, szukali
Go w sobie i pozwolili Mu zajaśnieć”.
Chiara Lubich
Od porannych godzin wyryło się w naszym sercu słowo: JEDNOŚĆ! Robiliśmy wszystko, by ją budować.
Dowodem na to jest sprawozdanie dnia dzisiejszego pisane w odmienionym składzie… Wracając do tematu… Jest godzina dziesiąta – słyszymy już radosne okrzyki najmłodszych, wiec udajemy się do naszych zadań. Dzisiaj w świetlicy jedna grupa zajmowała się poznawaniem Pisma Św., a głównym zadaniem drugiej, było robienie aniołków oraz przygotowanie tanecznego układu, na którego pokaz zapraszamy w sobotę.
Innymi zajęciami były prace porządkowe w domku rodzin, prace w kuchni oraz odwiedziny pani Stanisławy. Jak co roku z ogromnym wzruszeniem przyjmuje nas i dziękuje, że o niej pamiętamy. Powierza nam swoje problemy, a my pamiętamy o niej w modlitwie.
Po obiedzie udaliśmy się na warsztaty fotograficzne oraz teatralne. Nasi aktorzy-amatorzy doskonalili swój warsztat pracy. Chcemy tutaj zaznaczyć, że zajęcia te są prowadzone przez profesjonalnych artystów sceny teatralnej, panią Martę, która przyjechała do nas z Francji oraz pana Krzysztofa z Warszawy. Pasjonaci fotografii przeglądali swoje zdjęcia z dnia poprzedniego i byli zachwyceni postępem jakiego dokonali.
Wieczorem spotkaliśmy się z Glorią o Adamem, którzy podzielili się swoimi doświadczeniami przyjęcia cierpienia. Pokazali na przykładzie krótkich historii, że trudne sytuacje mogą pogłębiać w nas miłość. Była to dla nas-młodych wyjątkowo ważna lekcja.
Bardzo dziękujemy wszystkim czytelnikom za zainteresowanie i pamięć w modlitwach. Czujemy, że jesteście z nami.
Od porannych godzin wyryło się w naszym sercu słowo: JEDNOŚĆ! Robiliśmy wszystko, by ją budować.
Dowodem na to jest sprawozdanie dnia dzisiejszego pisane w odmienionym składzie… Wracając do tematu… Jest godzina dziesiąta – słyszymy już radosne okrzyki najmłodszych, wiec udajemy się do naszych zadań. Dzisiaj w świetlicy jedna grupa zajmowała się poznawaniem Pisma Św., a głównym zadaniem drugiej, było robienie aniołków oraz przygotowanie tanecznego układu, na którego pokaz zapraszamy w sobotę.
Innymi zajęciami były prace porządkowe w domku rodzin, prace w kuchni oraz odwiedziny pani Stanisławy. Jak co roku z ogromnym wzruszeniem przyjmuje nas i dziękuje, że o niej pamiętamy. Powierza nam swoje problemy, a my pamiętamy o niej w modlitwie.
Po obiedzie udaliśmy się na warsztaty fotograficzne oraz teatralne. Nasi aktorzy-amatorzy doskonalili swój warsztat pracy. Chcemy tutaj zaznaczyć, że zajęcia te są prowadzone przez profesjonalnych artystów sceny teatralnej, panią Martę, która przyjechała do nas z Francji oraz pana Krzysztofa z Warszawy. Pasjonaci fotografii przeglądali swoje zdjęcia z dnia poprzedniego i byli zachwyceni postępem jakiego dokonali.
Wieczorem spotkaliśmy się z Glorią o Adamem, którzy podzielili się swoimi doświadczeniami przyjęcia cierpienia. Pokazali na przykładzie krótkich historii, że trudne sytuacje mogą pogłębiać w nas miłość. Była to dla nas-młodych wyjątkowo ważna lekcja.
Bardzo dziękujemy wszystkim czytelnikom za zainteresowanie i pamięć w modlitwach. Czujemy, że jesteście z nami.
Środa 8 Lipca 2015
Dzień
czwarty
To jest moje
przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem (J
15,12).
Po
nocnej burzy powitał nas spokojny poranek, który podarował nam następujące
myśli:
Jeśli chodzi o miłość, którą staramy się żyć w
Ruchu, to jeśli kochamy również jesteśmy kochani. Ponadto w Ruchu, gdzie
wszyscy starają się kochać, miłość jest wzajemna. Teraz właśnie chciałabym
powiedzieć coś o tej miłości wzajemnej. Miłość wzajemna – jak powiedzieliśmy –
jest wyjątkowym przykazaniem Jezusa. W przemówieniu pożegnalnym Jezus
powiedział: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali” (J
13,34). A chwilę później dodał: „Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania,
będziecie trwać w miłości mojej (...). To jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 10-12). W ten sposób
wskazał jaki jest model tej miłości: „jak ja”, sam Jezus. A potem dodając:
„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje” (J 15,13)
sprecyzował jaką miarę powinna mieć nasza miłość, miarę Jego miłości: „oddać
życie”, musimy być gotowi oddać życie.Należy dojść do takiej miłości w której jesteśmy gotowi oddać życie jeden za drugiego. Oczywiście nie zawsze będzie się od nas wymagało oddania życia, to logiczne: ale czasami i to może się zdarzyć, jeśli przyszłyby czasy prześladowań. Mamy jednak zawsze okazję aby trochę umierać: dzieląc na przykład, cierpienie kogoś drugiego, radość, zmartwienia, trudności drugiej osoby. Zawsze jest w nas coś co powinno umrzeć aby być otwartymi na innych, aby wychodzić z własnego egoizmu, aby pokonać dawnego człowieka, który stale się w nas ukrywa.
Miłość wzajemna pomiędzy członkami Ruchu jest cechą odróżniającą, która ich charakteryzuje, podobnie jak pierwszych chrześcijan. Tak więc miłość wzajemna pomiędzy członkami jest znakiem charakterystycznym... jakim była dla pierwszych chrześcijan: staramy się, aby tak było. Pierwsi chrześcijanie nie wyróżniali się – to jest ważne – od innych ludzi tym, że dokonywali wielkich rzeczy, niesamowitych wyczynów, głębokich studiów, choć te też są potrzebne. Nie wyróżniali się wybitną elokwencją, choć też tacy byli, nie byli również słynni z powodu cudów czy ekstaz, których przecież nie brakowało. Wyróżniali się miłością wzajemną. „Popatrzcie jak oni się miłują – mówiło się o nich – jeden za drugiego są gotowi oddać życie”.
Podobnie, dzięki łasce Bożej, staramy się robić w Ruchu. Od samego początku Duch odcisnął w naszym sercu przekonanie o konieczności i potrzebie miłości wzajemnej, aby móc o sobie powiedzieć, że jest się prawdziwym chrześcijaninem. Już wśród pierwszych członków Ruchu popularny stał się pakt: „Ja jestem gotowa umrzeć za ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie...”. Pakt, który teraz powtarzany jest wśród wszystkich członków Ruchu, również wśród tych najdostojniejszych, jakimi są duchowo zjednoczeni z Ruchem nasi biskupi, którzy żyją duchowością. Również oni co roku zawierają pomiędzy sobą ten pakt: „Jestem gotowy umrzeć za ciebie, ja jestem gotowy..., twoja diecezja jest moją, moja jest twoją”. Tak jest. To był ten fundament, ten pakt, który został zawarty przez pierwszych członków Ruchu, kamień milowy w Ruchu. To jest zrozumiałe, bo jeśli się kochamy to jesteśmy zjednoczeni w imię Chrystusa i On jest obecny, tak więc tym kamieniem milowym jest On.
Taka miłość uderza i pociąga bliźnich, którzy – czując że są kochani – często pytają o motywy naszego postępowania i nierzadko pragną żyć tak samo: oni również zaczynają kochać. W ten sposób miłość staje się wzajemna, a ludzie, którzy mimo że byli chrześcijanami, żyli przedtem prawie we wzajemnej obojętności, ożywiają się, nawiązują między sobą komunię i w ten sposób sprawiają, że chrześcijańska wspólnota staje się widoczna. Już żyjąc tylko tym jednym słowem Boga pokazują jakiej przemiany, jakiej rewolucji może dokonać Ewangelia.
Zrozumieliście najważniejszą rzecz o której mówiłam do tej pory: to co się liczy to miłość. I przede wszystkim liczy się miłość wzajemna, ta której nauczył nas Jezus: „Kochajcie się wzajemnie”.
Moim pragnieniem byłoby, aby to dzisiejsze spotkanie zakończyło się zawarciem pomiędzy wami paktu miłości wzajemnej.
Chiara Lubich
Wzmocnieni
duchowo rozpoczęliśmy pracę dla innych - dzieci już na nas czekały! Niektórzy z
nas mieli okazję pomóc w pracach kuchennych. Inni uczestnicy kampusu wybrali
pracę fizyczną w miasteczku lub pomoc w pracach domowych dla potrzebującej
rodziny. Pozostali podarowali swój czas i siły dla uczestników
świetlicy.
W drugim dniu warsztatów teatralnych i fotograficznych coraz bardziej ujawniała się nasza kreatywność. Prowadzący zajęcia twierdzą, że robimy postępy!!! Uczestnicy zajęć teatralnych szlifowali swoje zdolności artystyczne, aby przygotowywana sztuka na podstawie utworu Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera", wypadła jak najlepiej. W ramach drugich warsztatów każdy kwiatek i żuczek na terenie Mariapoli Fiore został sfotografowany :).
Na kolację zostaliśmy zaproszeni do różnych domów na terenie Trzcianki. Była to świetna okazja, aby lepiej poznać mieszkańców miasteczka, a także ich doświadczenia związane z Ruchem Focolari.
Z każdym dniem poznajemy się coraz lepiej, a nasze relację opieramy na prawdziwej oraz wzajemnej życzliwości.
W drugim dniu warsztatów teatralnych i fotograficznych coraz bardziej ujawniała się nasza kreatywność. Prowadzący zajęcia twierdzą, że robimy postępy!!! Uczestnicy zajęć teatralnych szlifowali swoje zdolności artystyczne, aby przygotowywana sztuka na podstawie utworu Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera", wypadła jak najlepiej. W ramach drugich warsztatów każdy kwiatek i żuczek na terenie Mariapoli Fiore został sfotografowany :).
Na kolację zostaliśmy zaproszeni do różnych domów na terenie Trzcianki. Była to świetna okazja, aby lepiej poznać mieszkańców miasteczka, a także ich doświadczenia związane z Ruchem Focolari.
Z każdym dniem poznajemy się coraz lepiej, a nasze relację opieramy na prawdziwej oraz wzajemnej życzliwości.
wtorek, 7 lipca 2015
Wtorek 7 Lipca 2015
Dzień
trzeci
Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście
uczynili (Mt 25,40)
W dniu dzisiejszym po raz kolejny obudziły nas promienie słoneczne, a Chiara
skierowała w naszym kierunku następujące słowa:
Jestem głęboko przekonana, że najszybszą drogą dojścia do Boga, nawet czasowo
najszybszą, jest brat. A uważam tak, bo Jezus umierając mógł przecież
powiedzieć: „Ja idę do Nieba, ale zaklinam was: kochajcie Boga!” Tymczasem nie.
Powiedział: „Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem” (J 13,34).
On wiedział, że w miłości - w miłości Bożej - jest Bóg i że to miłość miała nam pomagać iść pewnie naprzód, chociaż Jego miało fizycznie zabraknąć. My, geny, często powtarzamy, że o pierwszych chrześcijanach mówi się nie tyle, że doznawali uniesień czy ekstaz, ile raczej: że się miłowali. Jest to bardzo znamienne, ponieważ słowa Jezusa zostały dopiero co ogłoszone światu, a zatem była to autentyczna postawa chrześcijan.
Myślę, że przypominacie sobie wszyscy, kochani, tę zdumiewającą stronicę Ewangelii, która dotyczy... Wielu z was jest studentami, ale na koniec wszyscy będziemy mieli egzamin!... Wspaniałe jest to, że znamy pytania. Jezus powie: „Byłem głodny, a dałeś mi jeść. Nie miałem namiotu, a przyjąłeś mnie pod twój namiot; brakowało mi śpiwora, a dałeś mi śpiwór; nie miałem obiadu, a podzieliłeś się ze mną swoim...”. Tak nam powie Jezus (możemy się więc przygotować zawczasu do tego egzaminu), potwierdzając przez to, co uczyniliśmy komukolwiek z ludzi. On bowiem jest adresatem każdego naszego dobrego uczynku, złego lub obojętnego. Wszystko odnosi do siebie: wymierzam bliźniemu policzek – to Jezus go odbiera, daję kawałek chleba – to Jezus go je.
On stoi – jeśli tak można powiedzieć – za każdym człowiekiem, tak, że jeśli chcemy iść Jego drogą, nie możemy mówić: ten jest sympatyczny, ten antypatyczny; tamten zasługuje na uwagę, ten – nie; ten jest piękny, ten brzydki; ten jest katolikiem, ten protestantem, ten jest hinduistą, ten ateistą; ten jest czarny, ten biały; ten jest mężczyzną, ta jest kobietą; ten jest moim przyjacielem, ten jest wrogiem... . Nie wolno nam tak mówić. My musimy mówić: to jest Jezus, to jest Jezus, to jest Jezus. W naszych bliźnich jest obecny Jezus i spotkać się z nimi, to spotkać się z Jezusem.
W odróżnieniu od miłości czysto ludzkiej, miłość jaką zapalił Jezus na świecie, nie czyni różnic (to jest ważne!), nie ma względu na osoby, jest miłością skierowaną do wszystkich.
Miłość chrześcijańska ma jeszcze inną cechę – do tej pory zrozumieliśmy, że trzeba kochać tak jak siebie i kochać wszystkich, wszystkich, wszystkich – to następna cecha, która odróżnia ją od miłości ludzkiej. Nie jest ona taka jak miłość w świecie, gdzie często kocha się ponieważ jest się kochanym... . Otóż to, to jest właśnie piękne! – miłość chrześcijańska kocha jako pierwsza, jako pierwsza; nie czeka, że będzie kochana, startuje natychmiast. I ta miłość jest jak miłość, którą miał w sercu Jezus, kiedy na krzyżu umarł za nas, a my byliśmy jeszcze źli. On pierwszy umarł za nas. Prawdziwa miłość do bliźniego kocha jako pierwsza. My uczniowie Jezusa, powinniśmy kochać jako pierwsi.
Oto więc cztery cechy sztuki miłości chrześcijańskiej: kochać drugich tak jak siebie, widzieć Jezusa we wszystkich, kochać wszystkich, kochać jako pierwsi. To jest ta wielka sztuka miłości. Postarajmy się lepiej zrozumieć tę miłość, aby ją lepiej wprowadzić w życie.
On wiedział, że w miłości - w miłości Bożej - jest Bóg i że to miłość miała nam pomagać iść pewnie naprzód, chociaż Jego miało fizycznie zabraknąć. My, geny, często powtarzamy, że o pierwszych chrześcijanach mówi się nie tyle, że doznawali uniesień czy ekstaz, ile raczej: że się miłowali. Jest to bardzo znamienne, ponieważ słowa Jezusa zostały dopiero co ogłoszone światu, a zatem była to autentyczna postawa chrześcijan.
Myślę, że przypominacie sobie wszyscy, kochani, tę zdumiewającą stronicę Ewangelii, która dotyczy... Wielu z was jest studentami, ale na koniec wszyscy będziemy mieli egzamin!... Wspaniałe jest to, że znamy pytania. Jezus powie: „Byłem głodny, a dałeś mi jeść. Nie miałem namiotu, a przyjąłeś mnie pod twój namiot; brakowało mi śpiwora, a dałeś mi śpiwór; nie miałem obiadu, a podzieliłeś się ze mną swoim...”. Tak nam powie Jezus (możemy się więc przygotować zawczasu do tego egzaminu), potwierdzając przez to, co uczyniliśmy komukolwiek z ludzi. On bowiem jest adresatem każdego naszego dobrego uczynku, złego lub obojętnego. Wszystko odnosi do siebie: wymierzam bliźniemu policzek – to Jezus go odbiera, daję kawałek chleba – to Jezus go je.
On stoi – jeśli tak można powiedzieć – za każdym człowiekiem, tak, że jeśli chcemy iść Jego drogą, nie możemy mówić: ten jest sympatyczny, ten antypatyczny; tamten zasługuje na uwagę, ten – nie; ten jest piękny, ten brzydki; ten jest katolikiem, ten protestantem, ten jest hinduistą, ten ateistą; ten jest czarny, ten biały; ten jest mężczyzną, ta jest kobietą; ten jest moim przyjacielem, ten jest wrogiem... . Nie wolno nam tak mówić. My musimy mówić: to jest Jezus, to jest Jezus, to jest Jezus. W naszych bliźnich jest obecny Jezus i spotkać się z nimi, to spotkać się z Jezusem.
W odróżnieniu od miłości czysto ludzkiej, miłość jaką zapalił Jezus na świecie, nie czyni różnic (to jest ważne!), nie ma względu na osoby, jest miłością skierowaną do wszystkich.
Miłość chrześcijańska ma jeszcze inną cechę – do tej pory zrozumieliśmy, że trzeba kochać tak jak siebie i kochać wszystkich, wszystkich, wszystkich – to następna cecha, która odróżnia ją od miłości ludzkiej. Nie jest ona taka jak miłość w świecie, gdzie często kocha się ponieważ jest się kochanym... . Otóż to, to jest właśnie piękne! – miłość chrześcijańska kocha jako pierwsza, jako pierwsza; nie czeka, że będzie kochana, startuje natychmiast. I ta miłość jest jak miłość, którą miał w sercu Jezus, kiedy na krzyżu umarł za nas, a my byliśmy jeszcze źli. On pierwszy umarł za nas. Prawdziwa miłość do bliźniego kocha jako pierwsza. My uczniowie Jezusa, powinniśmy kochać jako pierwsi.
Oto więc cztery cechy sztuki miłości chrześcijańskiej: kochać drugich tak jak siebie, widzieć Jezusa we wszystkich, kochać wszystkich, kochać jako pierwsi. To jest ta wielka sztuka miłości. Postarajmy się lepiej zrozumieć tę miłość, aby ją lepiej wprowadzić w życie.
Kochać. Ale od kogo zacząć?
Od tego, kto stoi najbliżej was: ty, ty, ty, wszyscy ci, którzy są najbliżej was. Bliźni bowiem – to znaczy bliski, najbliższy.
Dlatego trzeba kochać wszystkich, których spotykamy. Od rana – kiedy wstajemy, do wieczora – kiedy kładziemy się spać, każde nasze odniesienie do drugich musi być przeniknięte miłością nadprzyrodzoną. W domu, na uniwersytecie, w pracy, na boiskach sportowych, na wakacjach, w kościele, na ulicy – musimy wykorzystywać różne sytuacje, aby kochać. Jeśli będziemy tak robili, przekonamy się jaka to rewolucja! I zrobimy to! Wykorzystamy wszystkie okazje żeby kochać, widząc Jezusa we wszystkich, nie pomijając nikogo, kochając jako pierwsi. Tego też trzeba się nauczy na pamięć!
Jest także właściwy i praktyczny sposób, aby żyć tą miłością. Jak się to robi? Są takie trzy słowa: „stawać się jedno” z bliźnim. Wyjaśnię wam. Stawać się jedno z każdym bratem – oznacza wchodzić głęboko, możliwie jak najgłębiej, w duszę bliźniego; rozumieć rzeczywiście jego problemy, jego potrzeby, jego kłopoty i jego radości, aby móc dzielić z nim wszystko. Pochylić się nad bratem. „Stać się słabym dla słabych, stać się wszystkim dla wszystkich” – powiedziałby św. Paweł (por. 1 Kor 9,22). Stać się w pewien sposób drugim. Tak jak Jezus, który będąc Bogiem, z miłości stał się człowiekiem. Właśnie: to jest przykład.
Dzięki temu bliźni czuje się zrozumiany i podniesiony na duchu, ponieważ jest ktoś, kto razem z nim niesie jego ciężary, jego troski i dzieli z nim jego trudności.
Jednoczyć się ze wszystkimi, we wszystkim, oprócz grzechu – to zrozumiałe. „Żyć drugim”, „żyć życiem drugich” – to jest wielki Ideał, to jest coś najwyższego. I nie żyć życiem skierowanym ku sobie, ku swoim sprawom, swoim troskom, swoim pomysłom, ku temu wszystkiemu co nasze (dość tego, nie dotrzymamy kroku czasom; nasze czasy domagają się właśnie tego!).
Jednoczyć się nie tylko uczuciem – to logiczne – słowami lub współczując, lecz konkretnie, poprzez uczynki: kawałek chleba, trochę miejsca, ... coś, co musicie odstąpić... . Jezus kochał konkretnie: uzdrawiając ludzi, wskrzeszając ich z martwych, umywając uczniom nogi. Jego miłość była konkretna.
Jeśli także my będziemy tak postępowali przez cały dzień - a miłość przyciąga miłość - wieczorem wszyscy będziemy pełni miłości i zapewne odczujemy pewne skupienie wewnętrzne, które - jak myślę - wielu z was, albo niektórzy, już przeżyli. Jest to obecność delikatna, pełna miłości, której nigdy przedtem nie czuliśmy, w której rozpoznaje się jednak doskonale obecność Boga. To Bóg zaczyna „napełniać” swoje małe narzędzie swoją wielką miłością. (…)
Od tego, kto stoi najbliżej was: ty, ty, ty, wszyscy ci, którzy są najbliżej was. Bliźni bowiem – to znaczy bliski, najbliższy.
Dlatego trzeba kochać wszystkich, których spotykamy. Od rana – kiedy wstajemy, do wieczora – kiedy kładziemy się spać, każde nasze odniesienie do drugich musi być przeniknięte miłością nadprzyrodzoną. W domu, na uniwersytecie, w pracy, na boiskach sportowych, na wakacjach, w kościele, na ulicy – musimy wykorzystywać różne sytuacje, aby kochać. Jeśli będziemy tak robili, przekonamy się jaka to rewolucja! I zrobimy to! Wykorzystamy wszystkie okazje żeby kochać, widząc Jezusa we wszystkich, nie pomijając nikogo, kochając jako pierwsi. Tego też trzeba się nauczy na pamięć!
Jest także właściwy i praktyczny sposób, aby żyć tą miłością. Jak się to robi? Są takie trzy słowa: „stawać się jedno” z bliźnim. Wyjaśnię wam. Stawać się jedno z każdym bratem – oznacza wchodzić głęboko, możliwie jak najgłębiej, w duszę bliźniego; rozumieć rzeczywiście jego problemy, jego potrzeby, jego kłopoty i jego radości, aby móc dzielić z nim wszystko. Pochylić się nad bratem. „Stać się słabym dla słabych, stać się wszystkim dla wszystkich” – powiedziałby św. Paweł (por. 1 Kor 9,22). Stać się w pewien sposób drugim. Tak jak Jezus, który będąc Bogiem, z miłości stał się człowiekiem. Właśnie: to jest przykład.
Dzięki temu bliźni czuje się zrozumiany i podniesiony na duchu, ponieważ jest ktoś, kto razem z nim niesie jego ciężary, jego troski i dzieli z nim jego trudności.
Jednoczyć się ze wszystkimi, we wszystkim, oprócz grzechu – to zrozumiałe. „Żyć drugim”, „żyć życiem drugich” – to jest wielki Ideał, to jest coś najwyższego. I nie żyć życiem skierowanym ku sobie, ku swoim sprawom, swoim troskom, swoim pomysłom, ku temu wszystkiemu co nasze (dość tego, nie dotrzymamy kroku czasom; nasze czasy domagają się właśnie tego!).
Jednoczyć się nie tylko uczuciem – to logiczne – słowami lub współczując, lecz konkretnie, poprzez uczynki: kawałek chleba, trochę miejsca, ... coś, co musicie odstąpić... . Jezus kochał konkretnie: uzdrawiając ludzi, wskrzeszając ich z martwych, umywając uczniom nogi. Jego miłość była konkretna.
Jeśli także my będziemy tak postępowali przez cały dzień - a miłość przyciąga miłość - wieczorem wszyscy będziemy pełni miłości i zapewne odczujemy pewne skupienie wewnętrzne, które - jak myślę - wielu z was, albo niektórzy, już przeżyli. Jest to obecność delikatna, pełna miłości, której nigdy przedtem nie czuliśmy, w której rozpoznaje się jednak doskonale obecność Boga. To Bóg zaczyna „napełniać” swoje małe narzędzie swoją wielką miłością. (…)
Rozważanie to stało się dla nas motywacją na wydarzenia dzisiejszego dnia.
Podobnie jak wczoraj mieliśmy okazję, aby opowiedzieć swoje doświadczenia
związane z dniem poprzednim. Ubogaceni tymi słowami, wybraliśmy się, aby pilnie
wykonywać powierzone nam zadania. Część grupy udała się, aby wspólnie z naszymi
młodszymi kolegami wziąć udział w dniu sportowym, inne osoby poświęciły swój
czas na pomoc w kuchni, a trzecia grupa zajęła się pracą fizyczną.
Dzisiaj wszystkie dzieci uczestniczące w zajęciach na świetlicy wzięły udział w
zabawach przygotowanych przez Ewę Albigowską, która przyjechała do nas
specjalnie z Warszawy. Wszystkie konkurencje opierały się na zasadach
"fair play" opisanych na kostce sportowej. Podzieliliśmy się na
cztery wymieszane wiekowo grupy, tak aby najstarsza młodzież mogła integrować
się z najmłodszymi. Każda konkurencja była poprzedzona rzutem kostki, która
wskazywała grupie szczególne wartości towarzyszące podczas gry. Duże
zainteresowanie wzbudziło hasło wzywające do radości z wygranej konkurenta,
które później staraliśmy się wcielać w dalsze aktywności. Podczas gier widać
było wiele wsparcia i zaangażowania ze strony każdej osoby, niezależnie kto
konkurował, gdyż ważniejsze od wyniku było budowanie wspólnych relacji.
Kolejnym ważnym punktem był pierwszy dzień warsztatów fotograficznych i
teatralnych. Uczestnicy mogli wybrać rodzaj aktywności wedle własnych upodobań.
Podczas warsztatów teatralnych mogliśmy popracować nad swoją dykcją, zwrócić
uwagę na czystość wypowiedzi oraz każdy otrzymał indywidualne wskazówki. W tym
samym czasie odbywały się warsztaty fotograficzne, podczas których otrzymaliśmy
wiele różnych informacji na temat działania aparatu fotograficznego i podstaw
fotografii.
Po Eucharystii zgromadzaliśmy się na spotkaniu z Tanino - nowo przybyłym
focolarino z Włoch. Mogliśmy posłuchać pięknych historii z Jego życia, które
pokazały nam jak ważna jest relacja i miłość do drugiego człowieka. Każdy z nas
wyszedł z tego spotkania wielce poruszony i zmotywowany by kochać każdego
natychmiast.
Posileni duchowo po raz pierwszy zamiast gier i zabaw wieczór spędziliśmy na
wspólnych rozmowach oraz pisaniu ikon.
Poniedziałek 6 lipca 2015
Dzień
drugi
"Nie każdy, który Mi mówi:
"Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto
spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).
W kolejnym dniu naszej wspólnej wędrówki duchowej zgłębialiśmy rozważanie
Chiary na temat Woli Bożej.
"Wola Boża jest czymś niezwykle ważnym. Ponieważ wola Boża
jest to plan, jaki Bóg ma wobec nas. Jest to droga, którą powinniśmy przejść.
Kiedy byłyśmy
jeszcze małe w Ideale, Pan Bóg tak nam wyjaśnił Bożą: “Ja jestem jak słońce - a
ze słońca wychodzi wiele promieni, ale te promienie należą do słońca, chociaż
są poza słońcem, są promieniami słońca. - Ja jestem jak słońce, a wy powinniście
zdążać wzdłuż tych promieni: ty po tym, ty po tym, ty po tamtym; w ten sposób
jesteście ogarnięci przez słońce i idziecie ku słońcu”.
Im bardziej
promienie zbliżają się do słońca, tym bardziej zbliżają się do siebie.
My również, im bardziej zbliżamy się do Boga, wypełniając
coraz doskonalej Jego wolę, tym bardziej zbliżamy się do siebie. Aż wszyscy
staniemy się Jedno”
Wypełnianie przez
każdego woli Bożej sprawia, że wszyscy stajemy się jedno. Dlatego również wy, a
dla was wypełnianie woli Bożej jest rzeczą zwyczajną; jeśli dobrze nią żyjecie
w tej chwili... jesteśmy wszyscy jedno.
Być zawsze być
zawsze ogarniętym przez słońce, znaczy być ogarniętym przez Boga. Wola Boża to
sam Bóg. Dlatego poznanie woli Bożej jest bardzo ważne. Jak to zrobić? Są różne
sposoby, by ją zrozumieć. Czasem jest to głos wewnętrzny, który ci jasno mówi:
to tak, a to nie; zrób tak a tak. Czasem może jesteś w domu i rodzice dają ci
jakąś radę - właśnie w niej jest wola Boża, w tej radzie rodziców.
Przeczuwacie więc
już trochę, czym jest ta wola Boża. Wyraża ona to, co Bóg pomyślał, stwarzając
nas. Ponieważ jesteśmy wolni, możemy nie pójść za tą myślą Boga i stać się na
pół ludźmi i na pół zwierzętami, jeśli wyjdziemy poza ten tor, jeśli nie
podtrzymujemy tej relacji z Bogiem, dla której zostaliśmy stworzeni. Jeśli
natomiast podtrzymujemy tę relację, przeżywamy niezwykłą przygodę, wspaniałą,
zadziwiającą! Wszyscy inni ludzie żyją na tej ziemi jak mrówki, natomiast są
święci, którzy dają się porwać i pociągają […] za sobą wielu ludzi. Dlaczego?
Gdyż idąc za Bogiem, stają się jak światło i wielu innych idzie za nimi, bo są
jak małe światełka w pogrążonym w mroku świecie.
A więc geny, […]
chciałam wam o tym wszystkim powiedzieć, abyście zrozumieli, dlaczego zostałam
tak bardzo, bardzo poruszona i dlaczego warto interesować się jedynie wolą
Bożą, poznawać ją minuta po minucie, chwila po chwili.
Bogu, który nas
kocha nieskończenie, my też - jak mówiłam - odpowiadamy w pierwszych czasach,
starając się Go kochać całym sercem. Ale teraz też. Nasze istnienie w świecie
nie miałoby sensu, gdybyśmy nie były małym płomieniem tego nieskończonego
ogniska - miłości Bożej - tej miłości, która odpowiada na miłość, przez duże M.
I właśnie wiara w miłość Boga do nas pobudziła nas, żeby pójść za tymi
słowami Ewangelii, które mówiły, w jaki sposób możemy odpowiedzieć miłością na
tę miłość. Wtedy to w naszej pamięci wyryło się zdanie: „Nie każdy, który mi
mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebieskiego,
lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca...”(Mt 7,21). A więc wypełniać wolę
Bożą. To właśnie znaczy kochać.
Wypełniać wolę Bożą nie oznacza tylko „rezygnacji”, jak się to często
pojmuje, lecz największą boską przygodę, jaka może przydarzyć się człowiekowi:
pójście nie za naszą własną, małoduszną wolą, realizowanie nie własnych
ograniczonych planów, lecz zdanie się na Boga i wypełnianie planu, który On
przygotował dla każdego swojego dziecka, planu boskiego, niewyobrażalnego,
przebogatego.
Wola Boża jest drogocenną perłą; dla nas stała się ona odkryciem drogi
do świętości dostępnej dla wszystkich. Wola Boża bowiem, jako że mogą nią żyć
wszyscy, niezależnie od powołania, miejsca czy sytuacji w jakiej się znajdują,
jest kartą wstępu do świętości dla rzesz."
Zanim nastąpiło rozważanie powyższej
myśli, niektórzy z nas podzielili się swoimi przeżyciami z dnia poprzedniego,
dzięki czemu widzieliśmy wielką miłość Boga do każdego człowieka.
Kolejnym punktem tego poranka były
prace malarskie, praca w kuchni, jak również prowadzenie świetlicy dla dzieci i
młodzieży. Tematem przewodnim spotkań z naszymi młodszymi koleżankami i
kolegami był patriotyzm. Oczywiście nie zabrakło też wspólnych zabaw i gier,
które trwały aż do samego obiadu.
Po wspólnym posiłku wzięliśmy udział w warsztatach
psychologicznych, których tematem przewodnim były relacje międzyludzkie.
Naszymi ekspertami byli Wojtek Otrębski wraz z Agnieszką i Michałem.
Podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza spędzała czas na jeszcze lepszym
poznaniu się poprzez zabawy integracyjne, podczas gdy druga grupa wzięła udział
we wspólnym obejrzeniu filmu pt. "Uwolnić motyla" po którym nastąpiła
debata. Mogliśmy wyrazić swoje spostrzeżenia i poprzez to doświadczenie jeszcze
lepiej się poznać, gdyż podstawą budowania relacji jest stopniowe poznawanie
siebie nawzajem. Film był dobrą okazją do przypomnienia nam jak bardzo ważne
jest nasze życie i ile zawdzięczamy Bogu. Bohaterka filmu zmagała się z chorobą
SLA - stwardnienie boczne zanikowe. Była całkowicie zależna od innych, gdyż
choroba pozbawiła ją wszelkich możliwości ruchowych. Nie mogła nawet mówić, a
mimo to zorganizowała koncert oraz napisała sztukę opowiadającą przebieg swojej
choroby. Motywacją do tych wysiłków była walka o własne marzenia -
przezwyciężenie choroby.
Wieczór spędziliśmy podobnie jak poprzedniego dnia na warsztatach
ikonograficznych oraz oglądając film o Genach Carlo i Alberto i ich pięknej
drodze do świętości.
poniedziałek, 6 lipca 2015
Niedziela, 5 lipca 2015
Dzień Pierwszy
Bóg
Miłość. „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1J 4,16)
Pozdrawiamy serdecznie z młodzieżowego kampusu, który
rozpoczął się w dniu dzisiejszym. W tym roku uczestnicy przyjechali ze
wszystkich stron Polski, jak również z Włoch i Francji.
Dzień rozpoczęliśmy rozważaniem Chiary na temat Boga Miłości.
Dzień rozpoczęliśmy rozważaniem Chiary na temat Boga Miłości.
"Mam
wam wiec przedstawić, kim jest Bóg, taki, jak nam się objawił; kim jest Bóg.
Bóg jest Miłością. I to jest to wielkie, ogromne odkrycie, którego dokonało
pierwsze pokolenie i które było tak potężną “bombą duchową”, że kazało nam
zapomnieć o wszystkich bombach, które padały wokół nas w czasie wojny.
Zrozumienie
kim jest Bóg było dla nas absolutną nowością, tak głębokim objawieniem, że
dokonało w nas nawrócenia. Rzeczywiście, choć wcześniej starałyśmy się być
dobrymi chrześcijankami, żyć w łasce Bożej, zauważyłyśmy, że do tej pory
żyłyśmy jak ludzie, którzy patrzą i widzą jedynie tę ziemię, jak sieroty, które
mają wprawdzie ojca i matkę, jednak tylko ziemskich. Skoro tylko zrozumiałyśmy,
że Bóg jest Miłością, poczułyśmy się natychmiast dziećmi innego Ojca, tego,
który jest w Niebie. I nawiązał się z Nim bezpośredni kontakt. Narodziło się
nasze porozumienie z Bogiem-Miłością, które nigdy już się nie skończy.
Tę
rzeczywistość więzi człowieka z Bogiem, to niebo miłości, które otwarło się nad
naszymi głowami, ten nieprzerwany dialog między dziećmi a Ojcem - to właśnie
chcę wam dziś przekazać.
Te
nową postawę w stosunku do Boga, uwierzenie miłości i konsekwentne z tym
postępowanie powinno być w was tak mocne i tak dalece nadać sens waszemu życiu,
że stanie się ono waszą oznaką, waszą cechą charakterystyczną, waszą
osobowością. Macie uwierzyć Miłości!
Powinniście
powtórzyć z całym właściwym sobie nadprzyrodzonym zapałem to samo, co kiedyś
mówiło pierwsze pokolenie i co świadczy o wadze tego odkrycia: gdybyśmy mieli
umrzeć, chcielibyśmy, aby na naszym grobie nie znalazło się nasze imię, tylko
zdanie: “My uwierzyliśmy Miłości”.
Podczas
gdy oczy ludzi tego świata widzą tylko zwyczajny ciąg nudnych lub strasznych
wydarzeń i eksplozję zła, Wy wiecie, że ponad tym wszystkim stoi Bóg, który
jest Miłością i Jego Opatrzność sprawiająca, że tym, którzy Go kochają,
wszystko służy ku dobremu.
Należy
kierować się do Boga, jako do Tego, którego miłość podbija ich serca i
zdecydowanie wkracza w ich życie, uczestniczy w nim.
Wszystko
co posiadacie (rodzice, przyjaciele, różne sprawy, nauka) winno być dla nich
drugorzędne, gdyż na szczycie wartości powinni postawiać Boga.
Jeśli
tak uczynicie, to jedyną myślą, która odtąd będzie zajmować wasze serce,
żarliwym pragnieniem, które się w was zrodzi, będzie pragnienie, by odkryć
ślady Jego miłości we wszystkich zdarzeniach w życiu, zarówno radosnych jak i
bolesnych.
Wierzyć
w Jego miłość bowiem, nie znaczy wierzyć, że On jest Miłością tylko wtedy, gdy
wszystko dobrze się układa, lecz wierzyć w Niego również pod ciosami cierpienia
i oczyszczeń.
Naturalnie,
powiecie, że skoro Bóg jest waszym Ojcem, to powinien Go kochać jak Ojca,
powinien odpowiadać na Jego Miłość swoją miłością. I będzie się starać to robić
w życiu, chwila po chwili.
A
im ściślejszy będzie Nasz kontakt z Bogiem, tym bardziej się do Niego
upodobnimy, tym bardziej się Nim ubogacimy, aż staniemy się naczyniem pełnym
Boga. Tak, bo jeśli ktoś kocha sztukę, staje się artystą i jej się poświęca,
jeśli kocha naukę - staje się naukowcem, jeśli my kochamy Boga i dla Niego żyjemy
- stajemy się ludźmi Bożymi.
Bóg
Miłość - jakież nieskończone bogactwo znaczeń w tym słowie! Bóg Miłość - nie
jakiś Bóg daleki, niewzruszony i niedostępny dla ludzi. Bóg Miłość, który na
tysiące sposobów wychodzi na spotkanie każdego człowieka, wystarczy, by
człowiek tego chciał.
Rozejrzyjmy
się dokoła i razem zobaczmy, do jakiego szaleństwa miłości posunął się nasz
jedyny Pan z miłości do nas. Popatrzmy, czy w świecie są ślady tej Jego
miłości, czy są jakieś znaki Jego obecności. Poszukajmy Go nie tylko dla
stwierdzenia prawdy, nie z ciekawości, nawet zdrowej, lecz aby zbliżyć się do
Niego, poddać się działaniu Jego Słońca, pozwolić, by oświeciła nas Jego
Mądrość, a Jego Duch nas rozpalił.
Kiedy
tak uczynimy, On coraz bardziej będzie w nas i tak dalece przepoi nasze życie,
że będziemy Go mogli przelewać na innych.
Potem
pytasz: w jaki sposób jak także ja mam spełnić zadanie głoszenia wszystkim
miłości Boga?
Jeśli
traktujesz brata jak osobę nieskończenie kochaną przez Boga, a więc poleconą
przez Boga, wielce szanowną, wyśmienitą, wysoko stojącą… i ten bliźni czuje się
przez ciebie uszanowany, natychmiast zrozumie, że Bóg go kocha, natychmiast. Bo
mówi sobie… choć wcale tego nie analizuje… Może jednak podsumować: „Jeśli ten
człowiek traktuje mnie w ten sposób, to i Bóg tak mnie traktuje”.
Powinieneś
podchodzić do wszystkich jak do kandydatów do jedności, jak do osób poleconych
przez Boga, ponieważ takimi są, bo wszyscy są tak kochani! Musisz więc uważać,
w jaki sposób do nich podchodzisz; jak je traktujesz, uważać, jak do nich
mówisz…"
Słowa te towarzyszyły nam przez cały dzień
i były inspiracją do miłości bliźniego. Po rozważaniu udaliśmy się na wycieczkę
do Warszawy szlakiem Fryderyka Chopina. Pierwszym punktem na naszej mapie było
Muzeum im. Fryderyka Chopina, gdzie mogliśmy usłyszeć najsłynniejsze utwory
polskiego kompozytora oraz poznać historię jego życia. Zmęczeni klimatyzowanym
powietrzem wyszliśmy na zewnątrz, aby zażyć kąpieli słonecznej. Po krótkim
spacerze rozdzieliliśmy się na „Zwolenników McDonald’a”, „Pasjonatów kuchni
tureckiej – Kebab” oraz „Zamiłowanych Turystów”. Ostatnia grupa składała się
głównie z obcokrajowców i wszystkich tych, którzy jeszcze nie byli w Warszawie.
„Turyści” kontynuowali swoją wędrówkę na Starówce, następnie pod Kolumną
Zygmunta i Syrenką Warszawską, aby wreszcie ujrzeć mury obronne Warszawy wraz
ze swoją słynną Basztą. Miejscem wspólnego spotkania był Kościół św. Krzyża, w
którym przeżyliśmy Eucharystię. Warto nadmienić, że w tej świątyni
przechowywane jest serce polskiego pianisty Fryderyka Chopina, które na Jego
własne życzenie zostało tam przeniesione.
Po Mszy św. wróciliśmy do
MariapoliFiore, gdzie czekał na nas przepyszna obiadokolacja. Następnie niektórzy
z nas udali się na upragniony wypoczynek, podczas gdy pozostali wzięli udział w
niezwykle interesujących warsztatach ikonografii.
Dzień kończy się, jak wszyscy
dobrze wiecie, na dobrej zabawie przy wspólnych grach. Do usłyszenia jutro :)
poniedziałek, 14 lipca 2014
Niedziela, 13 lipca 2014
Niedziela, 13
lipca 2014
Po
przedpołudniowej Mszy św. z mieszkańcami Mariapoli Fiore i okolic, nadchodzi
czas ostatnich pożegnań. Na pewno spotkamy się gdzieś wcześniej, ale już teraz
mówimy sobie (i innym!): DO ZOBACZENIA ZA ROK!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)