wtorek, 7 lipca 2015

Wtorek 7 Lipca 2015

Dzień trzeci

            Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40)

            W dniu dzisiejszym po raz kolejny obudziły nas promienie słoneczne, a Chiara skierowała w naszym kierunku następujące słowa:

            Jestem głęboko przekonana, że najszybszą drogą dojścia do Boga, nawet czasowo najszybszą, jest brat. A uważam tak, bo Jezus umierając mógł przecież powiedzieć: „Ja idę do Nieba, ale zaklinam was: kochajcie Boga!” Tymczasem nie. Powiedział: „Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem” (J 13,34).
            On wiedział, że w miłości - w miłości Bożej - jest Bóg i że to miłość miała nam pomagać iść pewnie naprzód, chociaż Jego miało fizycznie zabraknąć. My, geny, często powtarzamy, że o pierwszych chrześcijanach mówi się nie tyle, że doznawali uniesień czy ekstaz, ile raczej: że się miłowali. Jest to bardzo znamienne, ponieważ słowa Jezusa zostały dopiero co ogłoszone światu, a zatem była to autentyczna postawa chrześcijan.
            Myślę, że przypominacie sobie wszyscy, kochani, tę zdumiewającą stronicę Ewangelii, która dotyczy... Wielu z was jest studentami, ale na koniec wszyscy będziemy mieli egzamin!... Wspaniałe jest to, że znamy pytania. Jezus powie: „Byłem głodny, a dałeś mi jeść. Nie miałem namiotu, a przyjąłeś mnie pod twój namiot; brakowało mi śpiwora, a dałeś mi śpiwór; nie miałem obiadu, a podzieliłeś się ze mną swoim...”. Tak nam powie Jezus (możemy się więc przygotować zawczasu do tego egzaminu), potwierdzając przez to, co uczyniliśmy komukolwiek z ludzi. On bowiem jest adresatem każdego naszego dobrego uczynku, złego lub obojętnego. Wszystko odnosi do siebie: wymierzam bliźniemu policzek – to Jezus go odbiera, daję kawałek chleba – to Jezus go je.
            On stoi – jeśli tak można powiedzieć – za każdym człowiekiem, tak, że jeśli chcemy iść Jego drogą, nie możemy mówić: ten jest sympatyczny, ten antypatyczny; tamten zasługuje na uwagę, ten – nie; ten jest piękny, ten brzydki; ten jest katolikiem, ten protestantem, ten jest hinduistą, ten ateistą; ten jest czarny, ten biały; ten jest mężczyzną, ta jest kobietą; ten jest moim przyjacielem, ten jest wrogiem... . Nie wolno nam tak mówić. My musimy mówić: to jest Jezus, to jest Jezus, to jest Jezus. W naszych bliźnich jest obecny Jezus i spotkać się z nimi, to spotkać się z Jezusem.
            W odróżnieniu od miłości czysto ludzkiej, miłość jaką zapalił Jezus na świecie, nie czyni różnic (to jest ważne!), nie ma względu na osoby, jest miłością skierowaną do wszystkich.
            Miłość chrześcijańska ma jeszcze inną cechę – do tej pory zrozumieliśmy, że trzeba kochać tak jak siebie i kochać wszystkich, wszystkich, wszystkich – to następna cecha, która odróżnia ją od miłości ludzkiej. Nie jest ona taka jak miłość w świecie, gdzie często kocha się ponieważ jest się kochanym... . Otóż to, to jest właśnie piękne! – miłość chrześcijańska kocha jako pierwsza, jako pierwsza; nie czeka, że będzie kochana, startuje natychmiast. I ta miłość jest jak miłość, którą miał w sercu Jezus, kiedy na krzyżu umarł za nas, a my byliśmy jeszcze źli.        On pierwszy umarł za nas. Prawdziwa miłość do bliźniego kocha jako pierwsza. My uczniowie Jezusa, powinniśmy kochać jako pierwsi.
            Oto więc cztery cechy sztuki miłości chrześcijańskiej: kochać drugich tak jak siebie, widzieć Jezusa we wszystkich, kochać wszystkich, kochać jako pierwsi. To jest ta wielka sztuka miłości. Postarajmy się lepiej zrozumieć tę miłość, aby ją lepiej wprowadzić w życie.
Kochać. Ale od kogo zacząć?
            Od tego, kto stoi najbliżej was: ty, ty, ty, wszyscy ci, którzy są najbliżej was. Bliźni bowiem – to znaczy bliski, najbliższy.
            Dlatego trzeba kochać wszystkich, których spotykamy. Od rana – kiedy wstajemy, do wieczora – kiedy kładziemy się spać, każde nasze odniesienie do drugich musi być przeniknięte miłością nadprzyrodzoną. W domu, na uniwersytecie, w pracy, na boiskach sportowych, na wakacjach, w kościele, na ulicy – musimy wykorzystywać różne sytuacje, aby kochać. Jeśli będziemy tak robili, przekonamy się jaka to rewolucja! I zrobimy to! Wykorzystamy wszystkie okazje żeby kochać, widząc Jezusa we wszystkich, nie pomijając nikogo, kochając jako pierwsi. Tego też trzeba się nauczy na pamięć!
            Jest także właściwy i praktyczny sposób, aby żyć tą miłością. Jak się to robi? Są takie trzy słowa: „stawać się jedno” z bliźnim. Wyjaśnię wam. Stawać się jedno z każdym bratem – oznacza wchodzić głęboko, możliwie jak najgłębiej, w duszę bliźniego; rozumieć rzeczywiście jego problemy, jego potrzeby, jego kłopoty i jego radości, aby móc dzielić z nim wszystko. Pochylić się nad bratem. „Stać się słabym dla słabych, stać się wszystkim dla wszystkich” – powiedziałby św. Paweł (por. 1 Kor 9,22). Stać się w pewien sposób drugim. Tak jak Jezus, który będąc Bogiem, z miłości stał się człowiekiem. Właśnie: to jest przykład.
            Dzięki temu bliźni czuje się zrozumiany i podniesiony na duchu, ponieważ jest ktoś, kto razem z nim niesie jego ciężary, jego troski i dzieli z nim jego trudności.
Jednoczyć się ze wszystkimi, we wszystkim, oprócz grzechu – to zrozumiałe. „Żyć drugim”, „żyć życiem drugich” – to jest wielki Ideał, to jest coś najwyższego. I nie żyć życiem skierowanym ku sobie, ku swoim sprawom, swoim troskom, swoim pomysłom, ku temu wszystkiemu co nasze (dość tego, nie dotrzymamy kroku czasom; nasze czasy domagają się właśnie tego!).
            Jednoczyć się nie tylko uczuciem – to logiczne – słowami lub współczując, lecz konkretnie, poprzez uczynki: kawałek chleba, trochę miejsca, ... coś, co musicie odstąpić... .       Jezus kochał konkretnie: uzdrawiając ludzi, wskrzeszając ich z martwych, umywając uczniom nogi. Jego miłość była konkretna.
            Jeśli także my będziemy tak postępowali przez cały dzień - a miłość przyciąga miłość - wieczorem wszyscy będziemy pełni miłości i zapewne odczujemy pewne skupienie wewnętrzne, które - jak myślę - wielu z was, albo niektórzy, już przeżyli. Jest to obecność delikatna, pełna miłości, której nigdy przedtem nie czuliśmy, w której rozpoznaje się jednak doskonale obecność Boga. To Bóg zaczyna „napełniać” swoje małe narzędzie swoją wielką miłością. (…)

                Rozważanie to stało się dla nas motywacją na wydarzenia dzisiejszego dnia. Podobnie jak wczoraj mieliśmy okazję, aby opowiedzieć swoje doświadczenia związane z dniem poprzednim. Ubogaceni tymi słowami, wybraliśmy się, aby pilnie wykonywać powierzone nam zadania. Część grupy udała się, aby wspólnie z naszymi młodszymi kolegami wziąć udział w dniu sportowym, inne osoby poświęciły swój czas na pomoc w kuchni, a trzecia grupa zajęła się pracą fizyczną.
                Dzisiaj wszystkie dzieci uczestniczące w zajęciach na świetlicy wzięły udział w zabawach przygotowanych przez Ewę Albigowską, która przyjechała do nas specjalnie z Warszawy. Wszystkie konkurencje opierały się na zasadach "fair play" opisanych na kostce sportowej. Podzieliliśmy się na cztery wymieszane wiekowo grupy, tak aby najstarsza młodzież mogła integrować się z najmłodszymi. Każda konkurencja była poprzedzona rzutem kostki, która wskazywała grupie szczególne wartości towarzyszące podczas gry. Duże zainteresowanie wzbudziło hasło wzywające do radości z wygranej konkurenta, które później staraliśmy się wcielać w dalsze aktywności. Podczas gier widać było wiele wsparcia i zaangażowania ze strony każdej osoby, niezależnie kto konkurował, gdyż ważniejsze od wyniku było budowanie wspólnych relacji.
                Kolejnym ważnym punktem był pierwszy dzień warsztatów fotograficznych i teatralnych. Uczestnicy mogli wybrać rodzaj aktywności wedle własnych upodobań. Podczas warsztatów teatralnych mogliśmy popracować nad swoją dykcją, zwrócić uwagę na czystość wypowiedzi oraz każdy otrzymał indywidualne wskazówki. W tym samym czasie odbywały się warsztaty fotograficzne, podczas których otrzymaliśmy wiele różnych informacji na temat działania aparatu fotograficznego i podstaw fotografii.
                Po Eucharystii zgromadzaliśmy się na spotkaniu z Tanino - nowo przybyłym focolarino z Włoch. Mogliśmy posłuchać pięknych historii z Jego życia, które pokazały nam jak ważna jest relacja i miłość do drugiego człowieka. Każdy z nas wyszedł z tego spotkania wielce poruszony i zmotywowany by kochać każdego natychmiast.
                Posileni duchowo po raz pierwszy zamiast gier i zabaw wieczór spędziliśmy na wspólnych rozmowach oraz pisaniu ikon. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz